Właśnie wzeszło słońce i delikatna bryza znad morza poruszyła gałązkami rokietnika rosnącego tutaj w obfitości. Śnieg zalegał w dolinkach i załomach, prawie niezauważalny przemknął gronostaj, w koronie dorodnej jodły rozśpiewała się jemiołuszka. Cóż to za sielankowy krajobraz? Tak właśnie wyglądają przedpola Drohszcza, gdzie zbiegają się interesy trzech frakcji!
Zgnuśniali Imperialni grali namiętnie w karty, Wspólnota rozpijała właśnie kolejną beczkę samogonu a Zakonnicy z pustych beczek pozostawionych przez Slavy zbudowali już całkiem sporą kapliczkę, gdzie oddawali się ciągłym modłom. Jednym słowem, wiało nudą...
Nagle brama Drohszcza rozwarła się i wychynął z niej konny jeździec z wielkim zwojem pod pachą. Zatrzymał się na małym wzgórku, rozwinął pergamin i nadymając się oznajmił:
- Z inicjatywy imć Kaslava Złotowąsa ogłaszam co następuje!
Przez kolejne dzionki cztery Turniej ogłaszam
imienia Czterech Dębów, na pamiątkę miasta tego założenia!
Kto największym i najdzielniejszym wojem
i wyprzedzi w szrankach wszystkich pozostałych
Na nagrodę może liczyć!
Po czym zwinął pergamin i pospiesznie w bezpiecznie mury stolicy ruszył.